Prago, ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie;
Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,
Kto chłodnik jadł w Rusałce. Dziś piękność Wileńskiej w całej ozdobie
Widzę i opisuję, gdy tak sobie chodzę.
Matko Boska Szmulkowska,
Co stoisz u mnie w bramie! Ty, co żulom drobne
Na wino pomagasz znaleźć.
Jak narkomanów do zdrowia powróciłaś cudem,
Tak nas powrócisz cudem na Starej Pragi łono.
Tymczasem przenoś moją duszę utęsknioną
Do tych kamienic, jeszcze nie spalonych
Szeroko nad Stalową, Strzelecką rozciągnionych;
Do tych ulic malowanych zbirem rozmaitem,
Wyzłacanych dresiar, posrebrzanych nitek;
Gdzie jak w morde dostajesz, to nie darmo
Gdzie panieńskie rumieńce umilają noc parną
A postacie barwne dyskutują o głupotach
A ja siedzę na ławce w klapkach Kubota.
O, jak miło.