Tak sobie myślałem ostatnio, że brakuje na tym blogu Santany, że chociaż jeden kawałek by się przydał. Jednocześnie nie mogłem się zdecydować który, przecież Carlos nagrał od groma świetnych numerów. W końcu decyzja zapadła – dziś rano. Santana potrafi świetnie grać o kobietach, jeśli można użyć takiego stwierdzenia. „Evil Ways” jest jednym z utworów, z których można by było usunąć wokal, a i tak byłoby wiadomo o czym są, co wyrażają.
Santana to mistrz gitarowej kokieterii. Niby się złości na kobiety, niby się frustruje, niby nie może już wytrzymać, a tak naprawdę czaruje tylko, komplementuje oskarżając, głaszcze drapiąc, uwodzi udając rezygnację. W tym wszystkim – w jego graniu – usłyszeć można pewność siebie, nie tylko pewność siebie doświadczonego gitarzysty, ale i pewność siebie doświadczonego kochanka.
Jeśli chodzi o Carlosa Santane, to nie wiem co mógłbym jeszcze napisać. Wymiękam trochę. A nie chcę też tu wklejać notek biograficznych czy anegdotek, które każdy może znaleźć na Wikipedii bądź którymś z tysięcy innych blogów muzycznych. Poprzestanę chyba na tym odczuciu którym się podzieliłem i które sprawia, że tak lubię Santanę.