Jeden z moich ulubionych zespołów. Jedno z moich rock n rollowych (post punkowych?) uzależnień. Choruje na ich teksty, od których przechodzą mnie dreszcze. Ich muzyka odbiera mi kontrolę nad ciałem, gdy słyszę Kinksów zaczynam tańczyć, a co najmniej ostentacyjnie tupać.
Cieszę się, że:
– nie codziennie wstaję rano,
– moje dni nie są zaplanowane co do minuty,
– nie chodzę tymi samymi ścieżkami, a wręcz często się gubię,
– nie jestem taki dobry,
– nie jestem taki fajny,
– nie jestem taki zdrowy (ani na ciele, ani na umyśle),
– nie jestem tak szanowany, bo nie prowadzę się tak wzorowo,
i że na nic dziś nie liczę, i że niczego się dziś nie spodziewam, i że nie obchodzi mnie, gdy inni się ze mnie naśmiewają.
To mi daje satysfakcję i motywuje mnie.
A Kinksi utwierdzają mnie w przekonaniu, że wszystko jest tak jak być powinno.
Bo jak napisała dzisiaj Marta – wszyscy chorujemy na tą samą chorobę. Tylko, jak widać, słuchamy różnej muzyki.
A Ty, z czego się dziś cieszysz?
youre not so good youre not so fine youre not so healthy on your body nor your mind
o tym lepiej napisz
że już nie pracuję w topszopie.
Marciniak, muszę czasem pisać o czymś innym niż zauroczenia i seks.
że mam tych których mam, że wszyscy zdrowi, że śmieje się cześciej niż płacze, że poznałam włóczyryja. Jest tyle rzeczy, które cieszą …
że istnieją takie piosenki oraz że orgazm może być wielokrotny :*